- Wszystko z tobą dobrze? –
zapytała jej współlokatorka.
- Już tak… - odrzekła
mechanicznie Kasandra. Nagle spojrzała na koleżankę: - A było coś nie w
porządku?
- Na Merlina, dziewczyno –
odezwała się Gryfonka. – Krzyczałaś przez sen. Tak tobą rzucało, że myślałam,
że zaraz wskoczysz mi do łóżka. Nie powinnaś iść do Pomfreyki?
- Nie, nie – Kasandra pokręciła
głową. – Samo przejdzie.
Jednak
gdy szła na lekcję, nie była taka pewna. Co prawda atmosfera Szóstego Domu jej
służyła, ale najwyraźniej nie do końca. Wspomnienia Durmstrangu ciągle jeszcze
ją prześladowały… W dodatku w dniu ataku zdała sobie sprawę, jakie ryzyko
niesie ze sobą bycie Kluchonem.
Kiedy
jedna połowa domu miała wolny czas, druga pełniła obowiązki obronne. Prefekci
też pracowali na zmianę. Chyba dobrze. Kasandra chyba nie miałaby odwagi
przebywać z Potterem dłużej, niż to było konieczne do wymiany doświadczeń.
Złoty Chłopiec odnosił się do niej z wielką życzliwością i przyjaźnią, no ale…
Kasandra miała taką dziwną tendencję, żeby wyolbrzymiać pewne zachowania.
Dlatego w stosunku do Harry’ego zaczęła sobie robić jakieś… nadzieje? Jak zwał,
tak zwał. Każdą wymianę spojrzeń czy zdań rozpamiętywała potem szczegółowo i
starała się wyciągać wnioski. Przyszło jej do głowy, że gdyby tak spojrzeć z
dystansu (co nie było łatwe, jak to zwykle sędziowanie we własnej sprawie), to
zachowanie Harry’ego nie miało w sobie nic nadzwyczajnego.
I jeszcze
jedna sprawa. Tamtej nocy, zaraz po bitwie, Kasandra widziała, jak na Harry’ego
patrzył Draco i jakim tonem do niego mówił. Teraz czuła ukłucie w sercu na to
wspomnienie. Nie miała szans w konkurencji z tchórzofretem. Kąciki jej ust
opadły. Sądziła, że po prostu przyszło mu do głowy poznęcać się nad nową
uczennicą, a tymczasem on pewnie zauważył jej zainteresowanie Harrym i
postanowił jej od razu pokazać, kto rządzi na tym terenie.
Poczuła w oku
łzę. Harry, Harry… Dlaczego tak musi być?!
Zatrzymała się
w pół kroku na środku korytarza. Nogi się pod nią uginały, że o mało nie
upadła.
- Dobra, Swiftsure, spójrz
prawdzie w oczy – powiedziała wreszcie sama do siebie. – On cię traktuje jak
kumpla. Zresztą z jakiego tytułu miałby cię traktować inaczej? I przestań
emować, bo jednej Jęczącej Marty już w tej szkole wystarczy.
Lekcje
tego dnia odbyły się raczej spokojnie, z tym wyjątkiem, że Snape cały czas
odejmował punkty Slytherinowi, a przyznawał Hufflepuffowi. W dodatku ciągle
przeplatał swoje wypowiedzi tajemniczymi insynuacjami. Było niemal jasne, że w
ten czy inny sposób Severus zdaje sobie sprawę z istnienia w Hogwarcie tajnej
struktury, ale rozkaz Dumbledora brzmiał: twarz na kłódkę! Snape mógł się
domyślać istnienia Klimpfjallu, ale nie można było dopuścić, żeby miał pewność.
Prace
nad zabezpieczeniem zamku przed nową inwazją trwały. Dyrektor zwolnił Hermionę
z niektórych lekcji, aby asystowała Lukrecji de Volaille w przedzieraniu się
przez zbiory biblioteczne. Po długiej kwerendzie znalazły nie tylko informacje,
jak stworzyć portal do innego świata (bardzo trudne), ale i o tym, jak
uniemożliwić ustawienie takiego portalu na jakimś obszarze (nieco łatwiejsze).
Po opanowaniu odpowiednich zaklęć wzięły się – w towarzystwie Moody’ego, bo we
dwie nie miały dość mocy – za zakładanie bariery na terenie zamku. Ron
tymczasem testował znalezioną w jakimś pomieszczeniu gospodarczym miotłę
myśliwską pionowego startu i lądowania. Wyglądała na od dawna zapomnianą i
trochę niedotartą, osiągi przecież miała dobre i mogła stać się wartościowym
zasobem w systemie obronnym Hogwartu.
Mimo całego
stanu wyjątkowego spowodowanego atakiem rodu Dagoth, Szósty Dom nie zapominał o
swoim drugim powołaniu – do rozrywki i samorealizacji. Ostatecznie Kluchonom,
którzy teraz nieśli na sobie brzemię obrony Hogwartu, należała się także chwila
wytchnienia. W praktyce wyglądało to tak, że teraz w ucztach brała udział
połowa domu, a druga patrolowała zamek.
Tego wieczoru
dyżur miała Kasandra. Starała się jak najbardziej skupić na swoim zadaniu.
Następną noc znowu przesiedzi w pokoju wspólnym pod ścianą, wpatrując się w
kłęby dymu i słuchając niesamowitej muzyki. Z rzadka przygryzie muffina… Swoją
drogą, skoro już mowa o muzyce, to podobno Malfoy w ostatnim czasie porzucił
perkusję. Szkoda, akurat rytm miał dobry… Kasandra skrzywiła się, gdy od tej
myśli potoczyły się po falach jej umysłu kręgi skojarzeń. Zresztą nic dziwnego,
teraz na jakichś bębenkach grała Parvati Patil.
No tak, miała
przecież nie myśleć dziś o Malfoyu. Ani o tym, co się dzieje na ucztach. Harry
z pewnością dobrze się bawi. I do dobrej zabawy nie potrzebuje obecności
Kasandry.
Harry
w istocie bawił się całkiem dobrze, choć akurat wolałby, żeby Swiftsure była
razem z nimi. Fakt, że oboje są prefektami i pełnią dyżury na zmianę, trochę go
rozczarował, ale cóż. Kiedyś zagrożenie zostanie odparte i wtedy będzie czas
bliżej się poznać. Tymczasem siedział wraz z Ronem i Hermioną na wielkich
miękkich poduszkach i pożywał sałatkę owocową. Parvati i Theo Nott zadawali
oprawę muzyczną, a Justin Finch-Fletchley opowiadał grupie ex-Ślizgonów jakieś
mało zrozumiałe anegdoty o wioślarstwie.
- Ciekawe, gdzie się podziewa
Draco – zauważyła Hermiona. Harry miał cichą nadzieję, że to imię jednak dziś
nie padnie w jego obecności.
- Czy on dziś nie patroluje? –
wzruszył ramionami z pozorną obojętnością.
- Dostał szlaban od Snape’a –
zauważył Weasley. – Już drugi dzień z rzędu. Ciekawe, co takiego zmalował.
Pomijam, że Snape’owi w ostatnim czasie ostro wali na dekiel.
Zza
rogu korytarza, od strony wejścia, wyłoniła się znajoma czupryna, jaskrawie
odbijająca światło z pokoju wspólnego.
- O wilku mowa – mruknęła
Hermiona.
Jakoż
rzeczywiście był to Malfoy, który zataczał się pod ciężarem czegoś, co miał na
plecach. Na pierwszy rzut oka wyglądało jak ogromnych rozmiarów pluszowy miś.
Harry popatrzył dokładnie i z szokiem stwierdził, że to istotnie pluszowy miś.
- Słuchaj no, Potter – wysapał
Draco, stawiając między sobą a Harrym gargantuicznego misia. – Przyjmij to w
ramach przeprosin.
- Malfoy, ja już nic nie rozumiem
– Hermiona zrobiła na niego wielkie oczy. – Zdurniał ty?
- Wyluzuj, Mionka – tchórzofret
machnął ręką. – Jak chcesz, też ci takiego dam.
- Nie mów do mnie „Mionka”!!! –
Granger potężnie się zdenerwowała, ale Draco przestał zwracać na nią uwagę,
zamiast tego znów się zwrócił do Harry’ego.
- Nie no, Potter, nie bądź wiśnią
– zaczął nalegać. – Przyjmij, w końcu to prezent. Poza tym nie masz pojęcia,
ile się namęczyłem z wciąganiem tego cholerstwa po schodach.
- No, dzięki… – Harry był
zmieszany niczym zmineralizowana pasza treściwa dla kur. – Ale co ja miałbym z
tym zrobić?
- Co chcesz – Malfoy wzruszył
ramionami. – Teraz już jest twój.
- Postawię go w dormitorium, to
wszyscy się będą ze mnie nabijać.
- Przykryj kocem – poradził
Draco. – Ja tak zrobiłem.
Hermiona
popatrzyła uważnie na platynowego, który nałożył sobie sałatki.
- Słyszałam, że wdałeś się w
jakąś burdę w Hogsmeade – nawiązała.
- Sprawy rodzinne – Malfoy nie
patrzył jej w oczy.
- Czyżby krewnym nie spodobała
się twoja… - zapytał podejrzliwie Ron – zmiana gustu?
- Jakby ci to powiedzieć, Weasley
– tym razem Draco na niego spojrzał. – Zdezerterowałem.
- Że co? – wykrzyknęli
jednocześnie Ron i Hermiona.
- Sami-Wiecie-Kto, jak już nie
raz wspominałem, może mnie cmoknąć w dzwona. Stracę wprawdzie wsparcie
finansowe starych, ale mam nadzieję, że mnie nie zostawicie w potrzebie.
Zapadło
pewne milczenie, słychać było jedynie potworne, lecz na szczęście w miarę ciche
fałszowanie Notta na waltorni.
- Draco, nie mogę wprost uwierzyć
– Hermiona z trudem złapała powietrze. Jak to się stało, że odciąłeś się od
rodziny i przestałeś służyć Czarnemu Panu?
Malfoy
pociągnął skręta, zakaszlał.
- Pewnego wieczoru uświadomiłem
sobie tę prawdę, że wszyscy ludzie, kurwa mać, mają prawo do szczęścia, chociaż
każdy pojmuje je na swój sposób.
Harry
nie byłby bardziej zdziwiony, gdyby mu powiedziano, że Dumbledore to w gruncie
rzeczy rubaszny, amoralny maruch.
- Niemożliwe, żebyś sam na to
wpadł – odezwał się Weasley. – Na pewno gdzieś to przeczytałeś.
- Cicho, Zwisły – zbył go Draco i
kontynuował, patrząc na Pottera. – Rodzice dawali mi, co tylko chciałem,
próbując mnie przekupić, abym był gotów dopuścić się każdej podłości. Ale skoro
to samo mogę dostać od przyjaciół, bez konieczności posłuszeństwa wobec
Czarnego Pana, to dlaczego mam nie podjąć wyboru?
- Ale zerwałeś kontakt z rodziną?
– wybełkotał zaskoczony Harry. – Jak to w ogóle możliwe?
- Widzisz, Potter… Twój wuja
Zenon, czy jak mu tam, może jest twoim krewnym, ale raczej nie powiedziałbyś,
że jest miłym człowiekiem. Moi starzy też nie na sto procent są tacy. Czy to
takie dziwne, że w takiej sytuacji wolę spędzać czas w bardziej przyjaznych
okolicznościach przyrody? Co prawda sam sobie mocno nagrabiłem przez te lata,
ale mam nadzieję, że dacie mi drugą szansę. W szczególności ty, Harry – dodał
jakby z rozpędu i na dźwięk tych słów natychmiast się zaczerwienił.
- Dobrze, a co było ze Swiftsure?
– Hermiona nadal nie dowierzała Malfoyowi.
- Oj, Mion… znaczy Hermiono –
Draco skrzywił się na wspomnienie o Kasandrze. – Dawno temu popełniłem błąd, a
ty nie przestajesz mi go wypominać. Widzisz, planowałem zrywkę już od dawna,
ale dopiero doświadczenie Klimpfjallu dało mi pewność siebie. Lecz nagle
przychodzi ta Swiftsure. Nie wiadomo kto, nie wiadomo skąd… Myślałem, że
przysłał ją Sami-Wiecie-Kto albo przynajmniej moi starzy, żeby mieć na mnie
oko. Chciałem ją rozpracować…
- Chyba powinieneś ją przeprosić
przy najbliższej okazji – Hermiona patrzyła na niego poważnie.
- No chyba – zgodził się Malfoy.
Jednak perspektywa rozmowy z Kasandrą nie za bardzo mu się uśmiechała, i to nie
o poczucie winy tu chodziło…
Lukrecja
de Volaille weszła do sali. Miała na sobie prostą szatę w eleganckiej szarości.
Pozdrawiana spojrzeniami Kluchonów, zbliżyła się do stołu z sałatką.
Porozumiewawczo skinęła ku Hermionie, ale to do Dracona przemówiła.
- Panie Malfoy, poproszę na dwie
minutki – uśmiechnęła się ciepło. – Czeka pana specjalne zadanie…
fajny! ^^ czekam na następny!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem i nie żałuję :) Jestem pod wrażeniem Twojej kreatywności, wyobraźnię masz niesamowitą :D Wszystko trzyma się kupy, nie widzę błędów typu ortograficznego, więc zachęciłaś mnie do dalszego czytania i na pewno jeszcze tu zaglądnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shania
Ah uwielbiam tu Dracona. Szkooda mi Kasandry i jej zastanawiań nad uczuciami Harrego, co nie zmienia faktu, że duet z młodym Malfoyem jest o wiele lepszy według mnie ;)
OdpowiedzUsuńZadanie specjalne? Doczekać się nie mogę, mam nadzieję, że weba ci dopisze ;).
malfoy-issue
Fantastyczny rozdział! <3 Kocham Twojego Dracona :) Chciałabym Cię poinformować, że przeniosłam mojego bloga na inny adres: www.nowy-hogwart.blogspot.com a dzisiaj pojawił się nowy rozdział :) Pozdrawiam i czekam na następny tu u Ciebie :* Dawaj znać!
OdpowiedzUsuń