W piątek
lekcja eliksirów, ostatnia tego dnia, nie odbyła się, bo Snape przez pomyłkę sam
sobie wlepił szlaban i musiał odsiedzieć do końca. Wobec tego można było
wcześniej iść do Hogsmeade.
Draco Malfoy
szedł więc ulicą, przyglądając się smętnie witrynom sklepów. Nie na wiele było
go już stać, oszczędności powoli się kończyły i Draco coraz częściej martwił
się, jak sobie da radę bez wsparcia rodziny. Znalazł w dormitorium kostkę mydła
słodowego i poszedł do antykwariusza z Hogsmeade, żeby ją sprzedać jako
artefakt z innego świata. Zażyczył sobie dwustu funtów, ale stary dziad
powiedział, że nie może dać więcej, jak dwadzieścia, więc Malfoy uniósł się
honorem i do transakcji jednak nie doszło.
Jakaś
nieznajoma blondynka uśmiechnęła się do niego, zalotnie mrugając, ale Draco
tylko machnął jej ręką. Nie miał ochoty na przelotne romanse, w grę wchodziło
coś o wiele poważniejszego… Wrócił myślami do tematu przemiany w dziewczynę. Dowiedział
się już, że zabiegi tego rodzaju przeprowadza daleki kuzyn dyrektora,
Huckleberry Dumbledore, ale on kazał sobie słono płacić, mieszkał aż w Nowej
Zelandii, a w dodatku takie rozwiązanie byłoby wątpliwe pod względem dyskrecji.
Cóż, na pewno są jeszcze inni specjaliści… Najpierw jednak Malfoy powinien się
zastanowić, jaką konkretnie dziewczyną miałby być. Zwykle wyobrażał sobie
siebie jako długonogą blondynkę, ale jeżeli Potter woli rude… Może należałoby
jakoś delikatnie wypytać, jaki jest jego typ?
Draco tak się
zamyślił, że nie patrzył przed siebie i nagle z impetem wpadł na kogoś, kto
wyszedł z bocznej uliczki. Miał zamiar go obsobaczyć, ale spojrzał, z kim ma do
czynienia, i tylko otworzył usta.
- O, cześć, Potter – powiedział wreszcie.
– Ty też dziś poszedłeś do Hogsmeade?
- Malfoyu, masz różdżkę w
kieszeni czy cieszysz się na mój widok? – uśmiechnął się Harry.
- Jedno i drugie – odpowiedział Malfoy,
zresztą zgodnie z prawdą.
- Co porabiasz na mieście? –
zainteresował się Harry.
- Szwendam się – rzekł Draco bez
ogródek. – Kasa mi się kończy, więc korzystam z życia, dopóki mogę.
- Możesz się poszwendać ze mną –
zaproponował Potter. – My z Szóstego Domu powinniśmy sobie pomagać.
Przespacerowali
się zatem przez Hogsmeade, przyglądając się wystawom. Draco narzekał, że
antykwariusz nie chciał kupić mydła słodowego, chociaż teraz, gdy Hogwart
został zabezpieczony przed powstawaniem szczelin między światami, artykuł ten
będzie coraz rzadszy. Poszli też do optyka, gdzie Potter miał zamówione
zapasowe okulary. W warsztacie była kolejka, a oni akurat wtedy trochę sobie
pomilczeli, więc Draco mógł uchodzić za innego klienta.
- Panowie są razem? – zapytał majster,
gdy Harry odebrał już swe bryle.
- Tak – potwierdził Potter.
Draco niczego
nie dał po sobie poznać, ale w środku prawie dostał zawału z radości.
- Ciekawe, jak bym wyglądał w
okularach – powiedział, gdy wyszli na ulicę. – Dasz przymierzyć?
- Sorry, ale cudzych okularów się
nie przymierza – Harry pokręcił głową. – Wzrok sobie zepsujesz.
- Ja już i tak jestem cały
zepsuty – uśmiechnął się Draco. – Chcesz się przekonać?
- Chodźmy coś zjeść –
zaproponował Złoty Chłopiec zamiast odpowiedzi. – Może do GoBlina?
W jadłodajni panowała
spokojna atmosfera. Harry i Malfoy zamówili po porcji flaków.
- W życiu bym nie przypuszczał,
że będziemy razem jeść obiad – zauważył Potter.
- Nie jestem już tym Draconem,
którego dawniej znałeś – rzekł Draco. – Czasem się zastanawiam, czy nie zmienić
nazwiska.
- Na jakie? – zaciekawił się
Harry.
- Jeszcze nie wiem. Może Bonfoy.
- Draco Bonfoy? Jakoś nie brzmi.
Draco
milczał przez chwilę.
- A co powiesz na to: Draco
Potter? – zapytał.
- No wiesz! - Harry uszczypnął go
pod stołem. – Nie przesadzaj.
Tchórzofret
westchnął, uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Zrobiło mi się przykro –
powiedział.
- Przykro? Tobie? – Harry był
bardziej niż zdumiony. – Dawny Draco już dawno wyciągnąłby na mnie różdżkę.
- Teraz też bym wyciągnął –
Malfoy uśmiechnął się lubieżnie. – Ale nie przy ludziach.
Potter
zaczerwienił się nagle.
- Tak? A kto dopiero co chciał
być moim niewolnikiem, z którym będę mógł robić wszystko i wszędzie?
- Jakby co, oferta pozostaje
aktualna – rzekł Draco.
Harry
nie patrzył na byłego gwiazdora Slytherinu.
- Jedz, bo wystygnie – zmienił
temat.
Przez
chwilę jedli bezgłośnie. W pewnym momencie Potter dostrzegł niespokojne
spojrzenia, którymi Draco obrzucał pomieszczenie.
- Co się tak rozglądasz?
- Podobno można tu spotkać ciotkę
Bellatrix – powiedział Malfoy. – Ale to drobna niedogodność, ważne, że jestem z
tobą.
- O, ty słodziaku – rozczulił się
Potter. – Chodź na kolana.
Draco,
niewiele myśląc, a już zupełnie nie zwracając uwagi na innych gości w lokalu,
bystrym kłusem okrążył stolik. Usadowił się Harry’emu na kolanach i zaczął
pokrywać jego twarz pocałunkami. Trwało to jakąś godzinę, aż okazało się, że
chociaż chłopcy się rozgrzali, to jednak obiad im wystygł. Potter zamówił więc ponownie
flaki i zjedli je na pół z jednego talerza.
Wracali
z Hogsmeade w dobrych nastrojach. W pewnym momencie Draco chwycił dłoń
Harry’ego. Spodziewał się, że Potter wyszarpnie rękę, ale ten niczego takiego
nie zrobił.
Kiedy
dotarli do zamku, Harry zaproponował nagle:
- Chciałbyś zwiedzić moją
aktualną melinę?
- Jasne! – ucieszył się Malfoy. –
Słyszałem, że masz teraz dobre warunki…
I
posmutniał trochę, bo przypomniał sobie, że Harry, na spółkę z Kasandrą
Swiftsure, dostał sypialnię prefektów Szóstego Domu. Potter jednak otworzył
drzwi i wpuścił tchórzofreta do pomieszczenia.
Draco
był zaszokowany wystrojem pokoju, który nie wyglądał na mniej luksusowy od
pomieszczeń w Malfoy Manor. Kominek, wielkie łoże, dębowa szafa, zwierciadło… Uważnie
rozglądał się po zakamarkach pokoju, próbując wypatrzeć damskie ciuchy, kosmetyki
czy cokolwiek, co mogłoby jego zdaniem świadczyć, że przebywała tu dziewczyna.
Nic takiego nie dostrzegł, za to zauważył ogromnego pluszowego misia stojącego
obok łóżka.
- O, poznaję tego pluszaka! –
ucieszył się. – To ode mnie. Opowiadałem ci już, jaki miałem kłopot z
wciągnięciem go do wieży Ravenclawu?
- Chyba nie – stwierdził Potter.
– Albo nie pamiętam. Zobacz jeszcze łazienkę.
- A gdzie Kasandra? – zaryzykował
Malfoy. Wiedział, że Harry może się obrazić za tak bezpośrednie pytanie, ale
nie mógł znieść niepewności.
- W swojej sypialni – Harry
wzruszył ramionami.
- Jak to? – Draco był w szoku. –
To wy nie mieszkacie razem?
- Są dwie sypialnie. Ja mam
swoją, ona swoją. Chodź lepiej, zobacz, jaką wannę dostałem od Dumbledore’a.
Wanna
była duża, trzyosobowa (chociaż Draco wolał się nie zastanawiać, kto miałby być
tą trzecią osobą). Na brzegu znajdowały się dwie figurki: nimfa kucająca nad
krawędzią i hipopotam.
- Ta nimfa to kran – wyjaśnił
Harry. – Przekręcasz głowę w lewo – gorąca woda. W prawo –zimna. A jak
szturchniesz tego hipcia, to rzuca się zaklęcie zabezpieczające przed
osunięciem się do wody, gdybyś zasnął w kąpieli.
I
na potwierdzenie swoich słów pozyglował przy nimfie, z której zaraz zaczęła
lecieć woda. Spojrzał na Dracona z zastanowieniem.
- No co? Nie wykąpiesz się? Bądź
moim gościem.
Malfoy
praktycznie zapomniał języka w gębie. Potem zaczął zdejmować szatę, ale ręce
tak mu się trzęsły, że jakoś się w niej zaplątał. Harry, który był już w
zasadzie gotów, pomógł mu, po czym niemal siłą zerwał z niego koszulę, a potem
stanął i popatrzył z zadowoleniem na swoje dzieło.
Draco,
kończąc zrzucanie reszty przyodziewku, przygryzł wargę. Szum wody i widok ciała
Harry’ego w całej jego krasie pobudziły go niesamowicie, nie mógł oderwać
wzroku od Złotego Chłopca. Potter widział, jak Malfoy na niego patrzy, i
spojrzenie to czyniło mu wielką przyjemność.
- No dobra, woda już jest –
zauważył w końcu, gdy wanna była już pełna. – Wchodź.
- A ty? – Draco spojrzał na niego
podejrzliwie.
- Zaraz przyjdę – oznajmił Harry
i wyszedł z łazienki.
Malfoy
z przyjemnością zanurzył się w odprężających, wonnych odmętach kąpieli.
Przymknął oczy, a kiedy je otworzył, Potter wchodził do wanny z butelką wina w
dłoni.
- Napijmy się – zaproponował.
Wtedy Draco spostrzegł, że na półeczce obok wanny stoją kieliszki.
Siedzieli
więc w parującej wannie, ciesząc się swoim widokiem oraz dobrym winem. Malfoy
czuł się niesamowicie rozpalony.
- Wiesz, co ci powiem? To była
chyba najlepsza randka, jaką pamiętam – powiedział wreszcie.
- Też mi się tak wydaje –
stwierdził Harry. – Cieszę się, że w końcu się zaprzyjaźniliśmy.
Nagle
przypomniała mu się ta noc w jaskini, kiedy to przekonał się, że u Malfoyów nie
tylko bogactwo jest wielkie.
- Wiesz, Draco, wtedy, w tej
jaskini… - powiedział zniżonym głosem. – Bardzo mi się podobało.
- Dzięki… - Malfoy spuścił oczy
zakłopotany.
- A tobie? – zainteresował się
Potter.
Draco
spojrzał na niego poważnie.
- Mam mówić szczerze?
- No pewnie. Przecież cię nie
zjem.
- Z żadną dziewczyną nie było
nigdy tak super, jak z tobą.
- Smoczusiu… - szepnął Harry i
zatopił się w ustach Dracona.
Przez
jakiś kwadrans słychać było tylko głośne odgłosy całowania i chlupot, gdy
chłopcy czasem zmieniali położenie. Draco, wychodząc tego dnia do Hogsmeade w
złym nastroju, nawet nie przypuszczał, że pod wieczór stanie się
najszczęśliwszym człowiekiem w Hogwarcie. Czuł, że w zielonych oczach Złotego
Chłopca wreszcie odnalazł siebie, że to jest jego prawdziwe życie. Głupi Draco,
chciałeś się zmieniać w dziewczynę, a on chce właśnie ciebie, takiego, jakim
jesteś!
Obejmował
Pottera za szyję, dając mu się swobodnie adorować. Dłonie Harry’ego błądziły
żarłocznie po całym ciele Malfoya, nastawione na wywołanie jak największej
przyjemności, omijając jedynie tę jedną część ciała, którą Draco pragnął, aby
wreszcie zauważyły. Czy on mi robi na złość, pomyślał. Mógłby wreszcie złapać
tam, gdzie ja chcę… Lecz nic nie powiedział, skupiając się na tym, by całować
jak najnamiętniej…
W
końcu obaj wygramolili się z wanny, ciężcy prawem Archimedesa. Harry sięgnął po
grube, puchate ręczniki i z radością wytarł Malfoya, potem sam się wytarł i
przywdział długi biały szlafrok. Draco musiał przyznać, że Potter wygląda w tym
szlafroku niesamowicie szałowo. Był w tej chwili gotów zrobić dla niego wszystko.
Kiedy wyszli z
łazienki, Harry chwycił Malfoya za rękę i poprowadził w stronę łóżka. Draco
jednak w połowie drogi zatrzymał się.
- Muszę iść do swojego
dormitorium – powiedział, spuszczając oczy.
Potter,
nieoczekiwanie dla siebie, poczuł jakiś ciężar w sercu.
- No cóż, skoro tak, to nie będę
cię zatrzymywał… - stwierdził.
Nagle zrobiło
mu się smutno. Malfoy popatrzył na niego z zakłopotanym uśmiechem.
- Chciałem iść po piżamę -
wyjaśnił.
- A po co ci piżama? – zapytał
Harry, obejmując Dracona w talii. – Będzie tylko przeszkadzać…
Pociągnął
go za sobą, a potem zdecydowanie popchnął, aż Malfoy stracił równowagę i padł z
impetem na kołdrę. Potter natychmiast rzucił się na niego.
- Kocham cię – powiedział Draco.
Ale nie doczekał się odpowiedzi, gdyż usta Harry’ego były akurat zajęte czym
innym. Cóż, z pewnością Malfoy nie mógł się przez to uważać za pokrzywdzonego.
- No więc wiesz… – podjął
opowieść. – Wciągnąć tego misia po schodach… uff… to naprawdę była ciężka… uff…
robota. Całe szczęście… ooo!… że nikogo nie spotkałem, przecież taki Weasley by
mnie… oooch… zabił śmiechem normalnie. Ale nie znasz… uuff… najlepszej części.
Nie chciało mi się tego misiaaaaa… och… targać z Hogsmeade do zamku. Uuuch! To
wziąłem świstoklika i teleportowałem się do tej szafy, och!… tej co wiesz.
Aaaa! I tak jakoś trafiłem, że… ooooo!… wpakowałem się… ooooch!… prosto na
Severusa. Oooj! Oooj! Harryyy! Czy ty mnie w ogóle… och! Ooch! Ooooch!
OOOOOOCH! SŁUCHAAAAAAAASZ?!
Harry
przytulił się namiętnie do zdyszanego Malfoya. On też był wciąż gorący.
- Opowiedz mi to jeszcze raz –
wyszeptał mu do ucha. – Jeszcze młoda godzina, cała noc przed nami…
mrruu! chce więcej takich rozdziałów <3 Drarry <3
OdpowiedzUsuńSłowa "niestety" i "yaoi" nie idą u mnie w parze, szczególnie, że uwielbiam Drarry.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę bardzo dobry i oby takich więcej.
Pozdrawiam :* (i oczywiście w wolnej chwili zapraszam do mnie :p )