poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 27

  
W piątek lekcja eliksirów, ostatnia tego dnia, nie odbyła się, bo Snape przez pomyłkę sam sobie wlepił szlaban i musiał odsiedzieć do końca. Wobec tego można było wcześniej iść do Hogsmeade.
Draco Malfoy szedł więc ulicą, przyglądając się smętnie witrynom sklepów. Nie na wiele było go już stać, oszczędności powoli się kończyły i Draco coraz częściej martwił się, jak sobie da radę bez wsparcia rodziny. Znalazł w dormitorium kostkę mydła słodowego i poszedł do antykwariusza z Hogsmeade, żeby ją sprzedać jako artefakt z innego świata. Zażyczył sobie dwustu funtów, ale stary dziad powiedział, że nie może dać więcej, jak dwadzieścia, więc Malfoy uniósł się honorem i do transakcji jednak nie doszło.
Jakaś nieznajoma blondynka uśmiechnęła się do niego, zalotnie mrugając, ale Draco tylko machnął jej ręką. Nie miał ochoty na przelotne romanse, w grę wchodziło coś o wiele poważniejszego… Wrócił myślami do tematu przemiany w dziewczynę. Dowiedział się już, że zabiegi tego rodzaju przeprowadza daleki kuzyn dyrektora, Huckleberry Dumbledore, ale on kazał sobie słono płacić, mieszkał aż w Nowej Zelandii, a w dodatku takie rozwiązanie byłoby wątpliwe pod względem dyskrecji. Cóż, na pewno są jeszcze inni specjaliści… Najpierw jednak Malfoy powinien się zastanowić, jaką konkretnie dziewczyną miałby być. Zwykle wyobrażał sobie siebie jako długonogą blondynkę, ale jeżeli Potter woli rude… Może należałoby jakoś delikatnie wypytać, jaki jest jego typ?
Draco tak się zamyślił, że nie patrzył przed siebie i nagle z impetem wpadł na kogoś, kto wyszedł z bocznej uliczki. Miał zamiar go obsobaczyć, ale spojrzał, z kim ma do czynienia, i tylko otworzył usta.
- O, cześć, Potter – powiedział wreszcie. – Ty też dziś poszedłeś do Hogsmeade?
- Malfoyu, masz różdżkę w kieszeni czy cieszysz się na mój widok? – uśmiechnął się Harry.
- Jedno i drugie – odpowiedział Malfoy, zresztą zgodnie z prawdą.
- Co porabiasz na mieście? – zainteresował się Harry.
- Szwendam się – rzekł Draco bez ogródek. – Kasa mi się kończy, więc korzystam z życia, dopóki mogę.
- Możesz się poszwendać ze mną – zaproponował Potter. – My z Szóstego Domu powinniśmy sobie pomagać.
    Przespacerowali się zatem przez Hogsmeade, przyglądając się wystawom. Draco narzekał, że antykwariusz nie chciał kupić mydła słodowego, chociaż teraz, gdy Hogwart został zabezpieczony przed powstawaniem szczelin między światami, artykuł ten będzie coraz rzadszy. Poszli też do optyka, gdzie Potter miał zamówione zapasowe okulary. W warsztacie była kolejka, a oni akurat wtedy trochę sobie pomilczeli, więc Draco mógł uchodzić za innego klienta.
- Panowie są razem? – zapytał majster, gdy Harry odebrał już swe bryle.
- Tak – potwierdził Potter.
Draco niczego nie dał po sobie poznać, ale w środku prawie dostał zawału z radości.
- Ciekawe, jak bym wyglądał w okularach – powiedział, gdy wyszli na ulicę. – Dasz przymierzyć?
- Sorry, ale cudzych okularów się nie przymierza – Harry pokręcił głową. – Wzrok sobie zepsujesz.
- Ja już i tak jestem cały zepsuty – uśmiechnął się Draco. – Chcesz się przekonać?
- Chodźmy coś zjeść – zaproponował Złoty Chłopiec zamiast odpowiedzi. – Może do GoBlina?
W jadłodajni panowała spokojna atmosfera. Harry i Malfoy zamówili po porcji flaków.
- W życiu bym nie przypuszczał, że będziemy razem jeść obiad – zauważył Potter.
- Nie jestem już tym Draconem, którego dawniej znałeś – rzekł Draco. – Czasem się zastanawiam, czy nie zmienić nazwiska.
- Na jakie? – zaciekawił się Harry.
- Jeszcze nie wiem. Może Bonfoy.
- Draco Bonfoy? Jakoś nie brzmi.
            Draco milczał przez chwilę.
- A co powiesz na to: Draco Potter? – zapytał.
- No wiesz! - Harry uszczypnął go pod stołem. – Nie przesadzaj.
            Tchórzofret westchnął, uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Zrobiło mi się przykro – powiedział.
- Przykro? Tobie? – Harry był bardziej niż zdumiony. – Dawny Draco już dawno wyciągnąłby na mnie różdżkę.
- Teraz też bym wyciągnął – Malfoy uśmiechnął się lubieżnie. – Ale nie przy ludziach.
            Potter zaczerwienił się nagle.
- Tak? A kto dopiero co chciał być moim niewolnikiem, z którym będę mógł robić wszystko i wszędzie?
- Jakby co, oferta pozostaje aktualna – rzekł Draco.
            Harry nie patrzył na byłego gwiazdora Slytherinu.
- Jedz, bo wystygnie – zmienił temat.
         Przez chwilę jedli bezgłośnie. W pewnym momencie Potter dostrzegł niespokojne spojrzenia, którymi Draco obrzucał pomieszczenie.
- Co się tak rozglądasz?
- Podobno można tu spotkać ciotkę Bellatrix – powiedział Malfoy. – Ale to drobna niedogodność, ważne, że jestem z tobą.
- O, ty słodziaku – rozczulił się Potter. – Chodź na kolana.
          Draco, niewiele myśląc, a już zupełnie nie zwracając uwagi na innych gości w lokalu, bystrym kłusem okrążył stolik. Usadowił się Harry’emu na kolanach i zaczął pokrywać jego twarz pocałunkami. Trwało to jakąś godzinę, aż okazało się, że chociaż chłopcy się rozgrzali, to jednak obiad im wystygł. Potter zamówił więc ponownie flaki i zjedli je na pół z jednego talerza.

           Wracali z Hogsmeade w dobrych nastrojach. W pewnym momencie Draco chwycił dłoń Harry’ego. Spodziewał się, że Potter wyszarpnie rękę, ale ten niczego takiego nie zrobił.
            Kiedy dotarli do zamku, Harry zaproponował nagle:
- Chciałbyś zwiedzić moją aktualną melinę?
- Jasne! – ucieszył się Malfoy. – Słyszałem, że masz teraz dobre warunki…
      I posmutniał trochę, bo przypomniał sobie, że Harry, na spółkę z Kasandrą Swiftsure, dostał sypialnię prefektów Szóstego Domu. Potter jednak otworzył drzwi i wpuścił tchórzofreta do pomieszczenia.
        Draco był zaszokowany wystrojem pokoju, który nie wyglądał na mniej luksusowy od pomieszczeń w Malfoy Manor. Kominek, wielkie łoże, dębowa szafa, zwierciadło… Uważnie rozglądał się po zakamarkach pokoju, próbując wypatrzeć damskie ciuchy, kosmetyki czy cokolwiek, co mogłoby jego zdaniem świadczyć, że przebywała tu dziewczyna. Nic takiego nie dostrzegł, za to zauważył ogromnego pluszowego misia stojącego obok łóżka.
- O, poznaję tego pluszaka! – ucieszył się. – To ode mnie. Opowiadałem ci już, jaki miałem kłopot z wciągnięciem go do wieży Ravenclawu?
- Chyba nie – stwierdził Potter. – Albo nie pamiętam. Zobacz jeszcze łazienkę.
- A gdzie Kasandra? – zaryzykował Malfoy. Wiedział, że Harry może się obrazić za tak bezpośrednie pytanie, ale nie mógł znieść niepewności.
- W swojej sypialni – Harry wzruszył ramionami.
- Jak to? – Draco był w szoku. – To wy nie mieszkacie razem?
- Są dwie sypialnie. Ja mam swoją, ona swoją. Chodź lepiej, zobacz, jaką wannę dostałem od Dumbledore’a.
      Wanna była duża, trzyosobowa (chociaż Draco wolał się nie zastanawiać, kto miałby być tą trzecią osobą). Na brzegu znajdowały się dwie figurki: nimfa kucająca nad krawędzią i hipopotam.
- Ta nimfa to kran – wyjaśnił Harry. – Przekręcasz głowę w lewo – gorąca woda. W prawo –zimna. A jak szturchniesz tego hipcia, to rzuca się zaklęcie zabezpieczające przed osunięciem się do wody, gdybyś zasnął w kąpieli.
        I na potwierdzenie swoich słów pozyglował przy nimfie, z której zaraz zaczęła lecieć woda. Spojrzał na Dracona z zastanowieniem.
- No co? Nie wykąpiesz się? Bądź moim gościem.
     Malfoy praktycznie zapomniał języka w gębie. Potem zaczął zdejmować szatę, ale ręce tak mu się trzęsły, że jakoś się w niej zaplątał. Harry, który był już w zasadzie gotów, pomógł mu, po czym niemal siłą zerwał z niego koszulę, a potem stanął i popatrzył z zadowoleniem na swoje dzieło.
        Draco, kończąc zrzucanie reszty przyodziewku, przygryzł wargę. Szum wody i widok ciała Harry’ego w całej jego krasie pobudziły go niesamowicie, nie mógł oderwać wzroku od Złotego Chłopca. Potter widział, jak Malfoy na niego patrzy, i spojrzenie to czyniło mu wielką przyjemność.
- No dobra, woda już jest – zauważył w końcu, gdy wanna była już pełna. – Wchodź.
- A ty? – Draco spojrzał na niego podejrzliwie.
- Zaraz przyjdę – oznajmił Harry i wyszedł z łazienki.
        Malfoy z przyjemnością zanurzył się w odprężających, wonnych odmętach kąpieli. Przymknął oczy, a kiedy je otworzył, Potter wchodził do wanny z butelką wina w dłoni.
- Napijmy się – zaproponował. Wtedy Draco spostrzegł, że na półeczce obok wanny stoją kieliszki.
        Siedzieli więc w parującej wannie, ciesząc się swoim widokiem oraz dobrym winem. Malfoy czuł się niesamowicie rozpalony.
- Wiesz, co ci powiem? To była chyba najlepsza randka, jaką pamiętam – powiedział wreszcie.
- Też mi się tak wydaje – stwierdził Harry. – Cieszę się, że w końcu się zaprzyjaźniliśmy.
Nagle przypomniała mu się ta noc w jaskini, kiedy to przekonał się, że u Malfoyów nie tylko bogactwo jest wielkie.
- Wiesz, Draco, wtedy, w tej jaskini… - powiedział zniżonym głosem. – Bardzo mi się podobało.
- Dzięki… - Malfoy spuścił oczy zakłopotany.
- A tobie? – zainteresował się Potter.
         Draco spojrzał na niego poważnie.
- Mam mówić szczerze?
- No pewnie. Przecież cię nie zjem.
- Z żadną dziewczyną nie było nigdy tak super, jak z tobą.
- Smoczusiu… - szepnął Harry i zatopił się w ustach Dracona.
      Przez jakiś kwadrans słychać było tylko głośne odgłosy całowania i chlupot, gdy chłopcy czasem zmieniali położenie. Draco, wychodząc tego dnia do Hogsmeade w złym nastroju, nawet nie przypuszczał, że pod wieczór stanie się najszczęśliwszym człowiekiem w Hogwarcie. Czuł, że w zielonych oczach Złotego Chłopca wreszcie odnalazł siebie, że to jest jego prawdziwe życie. Głupi Draco, chciałeś się zmieniać w dziewczynę, a on chce właśnie ciebie, takiego, jakim jesteś!
Obejmował Pottera za szyję, dając mu się swobodnie adorować. Dłonie Harry’ego błądziły żarłocznie po całym ciele Malfoya, nastawione na wywołanie jak największej przyjemności, omijając jedynie tę jedną część ciała, którą Draco pragnął, aby wreszcie zauważyły. Czy on mi robi na złość, pomyślał. Mógłby wreszcie złapać tam, gdzie ja chcę… Lecz nic nie powiedział, skupiając się na tym, by całować jak najnamiętniej…
      W końcu obaj wygramolili się z wanny, ciężcy prawem Archimedesa. Harry sięgnął po grube, puchate ręczniki i z radością wytarł Malfoya, potem sam się wytarł i przywdział długi biały szlafrok. Draco musiał przyznać, że Potter wygląda w tym szlafroku niesamowicie szałowo. Był w tej chwili gotów zrobić dla niego wszystko.
Kiedy wyszli z łazienki, Harry chwycił Malfoya za rękę i poprowadził w stronę łóżka. Draco jednak w połowie drogi zatrzymał się.
- Muszę iść do swojego dormitorium – powiedział, spuszczając oczy.
            Potter, nieoczekiwanie dla siebie, poczuł jakiś ciężar w sercu.
- No cóż, skoro tak, to nie będę cię zatrzymywał… - stwierdził.
Nagle zrobiło mu się smutno. Malfoy popatrzył na niego z zakłopotanym uśmiechem.
- Chciałem iść po piżamę - wyjaśnił.
- A po co ci piżama? – zapytał Harry, obejmując Dracona w talii. – Będzie tylko przeszkadzać…
         Pociągnął go za sobą, a potem zdecydowanie popchnął, aż Malfoy stracił równowagę i padł z impetem na kołdrę. Potter natychmiast rzucił się na niego.
- Kocham cię – powiedział Draco. Ale nie doczekał się odpowiedzi, gdyż usta Harry’ego były akurat zajęte czym innym. Cóż, z pewnością Malfoy nie mógł się przez to uważać za pokrzywdzonego.
- No więc wiesz… – podjął opowieść. – Wciągnąć tego misia po schodach… uff… to naprawdę była ciężka… uff… robota. Całe szczęście… ooo!… że nikogo nie spotkałem, przecież taki Weasley by mnie… oooch… zabił śmiechem normalnie. Ale nie znasz… uuff… najlepszej części. Nie chciało mi się tego misiaaaaa… och… targać z Hogsmeade do zamku. Uuuch! To wziąłem świstoklika i teleportowałem się do tej szafy, och!… tej co wiesz. Aaaa! I tak jakoś trafiłem, że… ooooo!… wpakowałem się… ooooch!… prosto na Severusa. Oooj! Oooj! Harryyy! Czy ty mnie w ogóle… och! Ooch! Ooooch! OOOOOOCH! SŁUCHAAAAAAAASZ?!
         Harry przytulił się namiętnie do zdyszanego Malfoya. On też był wciąż gorący.
- Opowiedz mi to jeszcze raz – wyszeptał mu do ucha. – Jeszcze młoda godzina, cała noc przed nami…



2 komentarze:

  1. mrruu! chce więcej takich rozdziałów <3 Drarry <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowa "niestety" i "yaoi" nie idą u mnie w parze, szczególnie, że uwielbiam Drarry.
    Rozdział naprawdę bardzo dobry i oby takich więcej.
    Pozdrawiam :* (i oczywiście w wolnej chwili zapraszam do mnie :p )

    OdpowiedzUsuń