Harry był w dormitorium i już
miał się kłaść, kiedy w jego umyśle eksplodował przeszywający krzyk.
Niebezpieczeństwo! W ułamku sekundy zdał sobie sprawę, że to krzyczała Cho. W
jej głosie był niewyobrażalny ból…
Zanim
zdążył pomyśleć, złapał za różdżkę i wybiegł z dormitorium. Razem z Ronem, który
najwyraźniej usłyszał to samo. W korytarzu niemal zderzyli się z Malfoyem.
Nie
wiadomo skąd, Harry wiedział, w którą stronę biec. To gdzieś na dole… Kiedy
wreszcie dopadli korytarza, z którego nadeszło wezwanie, zamarli. Powykręcane
ciało Cho Chang leżało na posadzce, a nad nią stały trzy istoty o szarozielonej
skórze, spiczastouche i czerwonookie. Za nimi powietrze falowało, a z tej fali
wychodziły kolejne. Jedni byli całkiem nadzy, inni mieli przepaski biodrowe. Już
sam widok napastników mroził krew w żyłach. Harry jednak dostrzegł coś jeszcze
gorszego. Niektórzy z nich mieli zamiast twarzy wielkie dziury, przez które
było widać wydrążone wnętrze czaszki. Na widok uczniów szaroskórzy zaczęli coś krzyczeć,
a potem rzucili się na nich.
Rozgorzała
bitwa. Na miejscu, jakimś cudem, znalazł się niemal cały Klimpfjall. Groźne
okrzyki i nieartykułowane ryki napastników mieszały się z wykrzykiwanymi
zaklęciami. Kolejny piorun kulisty przeleciał dwa kroki od Harry’ego, powalając
na ziemię jakiegoś Ślizgona. Tymczasem Teodor Nott celnym zaklęciem powstrzymał
trzech napastników.
Uczniowie
Hogwartu kryli się za meblami, drzwiami i wszelkimi innymi osłonami, ale że nie
było ich za wiele, kilka osób już leżało na posadzce. Harry nie miał czasu się
przyglądać. Miał wrażenie, że różdżka w jego dłoni parzy od zaklęć rzucanych
jedno po drugim.
Najeźdźcy
atakowali falami, jedni z gołymi rękami, inni z maczugami czy sztyletami.
Zaklęcia obrońców ścinały ich bez trudu, ale kiedy jedna grupa padła, po niej
nadchodziła następna. Kilku siwowłosych trzymało się z tyłu, miotając w uczniów
własne czary bojowe. Nie używali różdżek. Za ich plecami kłębili się kolejni,
którzy porywali meble i zaczynali je przestawiać. Nie wyglądało to, jakby
tworzyli z nich osłony dla walczących towarzyszy, tylko jakby wpadli w szał
aranżacji wnętrz. Przestawiali szafy na środek pomieszczenia, odwracali stoły
do góry nogami, budowali piramidy z krzeseł…
Ron, oprócz
czarów, obrzucał napastników wyrafinowanymi obelgami. Parę kroków dalej
Lukrecja de Volaille, zuchwale wystawiając swą bujną pierś na kpinę z
niebezpieczeństwa, waliła z dwóch różdżek. Wśród głosów wykrzykujących zaklęcia
dało się też słyszeć Hermionę, Finch-Fletchleya, Zabiniego… Draco nie
przypominał tego samego chłopaka, który kilka godzin wcześniej łkał na ramieniu
Pottera. Teraz stał na galeryjce i ciskał avadami w szaroskórych, wołając
donośnie: „This is the part when you fall
down and BLEEEED to death!!!”.
Kluchoni bili
się dzielnie, jednak nieprzyjaciół wydawało się nadchodzić coraz więcej. Teodor
Nott w ferworze walki zapomniał o osłonie i nieopatrznie wysunął się do przodu.
Dopadła go zaraz czwórka pustogłowych. Zaczęli go bezlitośnie bić i kopać.
Hermiona
zaklęciem odrzuciła napastników do tyłu, a Murtaza az-Zahri wyskoczył i
odepchnął Notta w kierunku swoich.
- Chcecie walczyć czterech na
jednego? Proszę bardzo! – krzyknął do szaroskórych i rzucił się w sam ich
środek, w locie transmutując w
ośmiornicę. Swymi mackami dusił, łamał karki, wytrącał broń z rąk, podcinał
nogi. Lecz chociaż opór Kluchonów trwał, a napastnicy przewracali się o meble,
które sami w jakimś szale bez sensu poustawiali, atak trwał… Cienka czarna
linia wkrótce pęknie i mury Hogwartu staną się sceną rzezi…
Harry
dostrzegł poruszenie w głębi. Przez portal – bo to chyba z czymś takim mieli do
czynienia – przeszła postać w długiej, brunatnej szacie. Kiedy podeszła bliżej
światła, okazało się, że w miejscu twarzy ma ohydną mackę czy trąbę.
Cisnęła
jednym zaklęciem – dziewczyna w mundurku Gryffindoru stanęła w płomieniach.
Cisnęła drugim – Lukrecja de Volaille upuściła różdżkę i złapała się za serce.
Istota z trąbą podniosła ręce, by po raz trzeci rzucić zaklęcie. Nagle rozległo
się donośne „Sektumsempra!” i napastnik padł zakrwawiony na ziemię. To Severus
Snape przybiegł i pokazał, co myśli o takim zakłócaniu jego wolnego czasu.
Harry
opadał z sił, dwoiło mu się przed oczami. Czyżby to miał już być koniec? Nowy
fortel Voldemorta? A może nie? Może Hogwart ma zupełnie innego wroga i jemu, Potterowi,
przyjdzie tu polegnąć, nie pokonawszy Czarnego Pana? Poprawił okulary,
wycelował w jednego z siwych… Wtedy z portalu coś wyszło. Coś dużego.
Przypuszczalnie
nawet Hagrid nie widział czegoś podobnego. To było wielkie, pękate, z dużą
ilością macek. Nie szło ani pełzło, lecz jakby sunęło ponad ziemią. I co
najgorsze – miało na sobie długą, bogato wyszywaną szatę, co pozwalało sądzić,
że to coś kiedyś było człowiekiem. Bądź istotą zbliżoną.
Harry
wpatrywał się jak zahipnotyzowany w potwora, przed którym nawet reszta
napastników jakby ustąpiła. Macki na głowie… tego czegoś zadrżały, poruszyły
się i uniosły. Wyleciała z nich wielka, zielona kula. Zielona jak avada.
Leciała prosto na Pottera…
Nie
mógł się ruszyć. Czas jakby się zatrzymał, magiczny pocisk wydawał się
przemierzać korytarz w ślimaczym tempie, a Harry tylko wpatrywał się.
Zauroczony? Przeczuwając nieuniknione?
Nagle
ktoś z całej siły wpadł na niego z boku, podcinając mu kolana. Potter uderzył
głową o posadzkę i stracił przytomność…
O jestem pierwsza :D.
OdpowiedzUsuńNie wiem co tu mówić, perfekcyjne jak zawsze. Układanie piramid z krzeseł i aranżacja wnętrz no kurcze xd. Tylko kurcze co to to coś na końcu jakieś takie nie wiadomo co? Czekam na kolejny.
I dodam jeszcze tylko, że świetnie czyta się twojego bloga, bo nie silisz się na humor jak to niektórzy próbują. On jest u ciebie taki naturalny :D
Pozdrawiam :*
ach widze kolejny nowy rozdział xp
OdpowiedzUsuńMam zaszczyt zaprosić na Rozdział 008 „Między jawą a snem” na adres bloga: www.niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com. Życzę miłego czytania.
Bardzo dziękuję za komentarz u mnie! :* Co do Twojego posta to wszystko bardzo mi się podoba, zgadzam się z poprzedniczką, że humor u Ciebie jest bardzo naturalny, a to bardzo duży plus! :) Tak trzymaj. Jedynie szkoda, że rozdział taki króciutki.. Pozdrawiam, www.aksmel.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńZ tej strony Wigon Bader .
Dziękuję za wybranie mnie, do oceny twego bloga.
Pragnę poinformować, iż zgłoszenie do oceny tego bloga zostało przyjęte. Twój blog znajduje się na miejscu drugim, wśród blogów czekających na ocenę.
Serdecznie pozdrawiam,
Wigon Bader
Niezły zwrot akcji. Bardzo nieoczekiwany i budzący emocje.
OdpowiedzUsuń