niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 11


      Harry był w dormitorium i już miał się kłaść, kiedy w jego umyśle eksplodował przeszywający krzyk. Niebezpieczeństwo! W ułamku sekundy zdał sobie sprawę, że to krzyczała Cho. W jej głosie był niewyobrażalny ból…
       Zanim zdążył pomyśleć, złapał za różdżkę i wybiegł z dormitorium. Razem z Ronem, który najwyraźniej usłyszał to samo. W korytarzu niemal zderzyli się z Malfoyem.
       Nie wiadomo skąd, Harry wiedział, w którą stronę biec. To gdzieś na dole… Kiedy wreszcie dopadli korytarza, z którego nadeszło wezwanie, zamarli. Powykręcane ciało Cho Chang leżało na posadzce, a nad nią stały trzy istoty o szarozielonej skórze, spiczastouche i czerwonookie. Za nimi powietrze falowało, a z tej fali wychodziły kolejne. Jedni byli całkiem nadzy, inni mieli przepaski biodrowe. Już sam widok napastników mroził krew w żyłach. Harry jednak dostrzegł coś jeszcze gorszego. Niektórzy z nich mieli zamiast twarzy wielkie dziury, przez które było widać wydrążone wnętrze czaszki. Na widok uczniów szaroskórzy zaczęli coś krzyczeć, a potem rzucili się na nich.
   Rozgorzała bitwa. Na miejscu, jakimś cudem, znalazł się niemal cały Klimpfjall. Groźne okrzyki i nieartykułowane ryki napastników mieszały się z wykrzykiwanymi zaklęciami. Kolejny piorun kulisty przeleciał dwa kroki od Harry’ego, powalając na ziemię jakiegoś Ślizgona. Tymczasem Teodor Nott celnym zaklęciem powstrzymał trzech napastników.
       Uczniowie Hogwartu kryli się za meblami, drzwiami i wszelkimi innymi osłonami, ale że nie było ich za wiele, kilka osób już leżało na posadzce. Harry nie miał czasu się przyglądać. Miał wrażenie, że różdżka w jego dłoni parzy od zaklęć rzucanych jedno po drugim.
Najeźdźcy atakowali falami, jedni z gołymi rękami, inni z maczugami czy sztyletami. Zaklęcia obrońców ścinały ich bez trudu, ale kiedy jedna grupa padła, po niej nadchodziła następna. Kilku siwowłosych trzymało się z tyłu, miotając w uczniów własne czary bojowe. Nie używali różdżek. Za ich plecami kłębili się kolejni, którzy porywali meble i zaczynali je przestawiać. Nie wyglądało to, jakby tworzyli z nich osłony dla walczących towarzyszy, tylko jakby wpadli w szał aranżacji wnętrz. Przestawiali szafy na środek pomieszczenia, odwracali stoły do góry nogami, budowali piramidy z krzeseł…
Ron, oprócz czarów, obrzucał napastników wyrafinowanymi obelgami. Parę kroków dalej Lukrecja de Volaille, zuchwale wystawiając swą bujną pierś na kpinę z niebezpieczeństwa, waliła z dwóch różdżek. Wśród głosów wykrzykujących zaklęcia dało się też słyszeć Hermionę, Finch-Fletchleya, Zabiniego… Draco nie przypominał tego samego chłopaka, który kilka godzin wcześniej łkał na ramieniu Pottera. Teraz stał na galeryjce i ciskał avadami w szaroskórych, wołając donośnie: „This is the part when you fall down and BLEEEED to death!!!”.
Kluchoni bili się dzielnie, jednak nieprzyjaciół wydawało się nadchodzić coraz więcej. Teodor Nott w ferworze walki zapomniał o osłonie i nieopatrznie wysunął się do przodu. Dopadła go zaraz czwórka pustogłowych. Zaczęli go bezlitośnie bić i kopać.
Hermiona zaklęciem odrzuciła napastników do tyłu, a Murtaza az-Zahri wyskoczył i odepchnął Notta w kierunku swoich.
- Chcecie walczyć czterech na jednego? Proszę bardzo! – krzyknął do szaroskórych i rzucił się w sam ich środek, w locie transmutując w ośmiornicę. Swymi mackami dusił, łamał karki, wytrącał broń z rąk, podcinał nogi. Lecz chociaż opór Kluchonów trwał, a napastnicy przewracali się o meble, które sami w jakimś szale bez sensu poustawiali, atak trwał… Cienka czarna linia wkrótce pęknie i mury Hogwartu staną się sceną rzezi…
      Harry dostrzegł poruszenie w głębi. Przez portal – bo to chyba z czymś takim mieli do czynienia – przeszła postać w długiej, brunatnej szacie. Kiedy podeszła bliżej światła, okazało się, że w miejscu twarzy ma ohydną mackę czy trąbę.
       Cisnęła jednym zaklęciem – dziewczyna w mundurku Gryffindoru stanęła w płomieniach. Cisnęła drugim – Lukrecja de Volaille upuściła różdżkę i złapała się za serce. Istota z trąbą podniosła ręce, by po raz trzeci rzucić zaklęcie. Nagle rozległo się donośne „Sektumsempra!” i napastnik padł zakrwawiony na ziemię. To Severus Snape przybiegł i pokazał, co myśli o takim zakłócaniu jego wolnego czasu.
     Harry opadał z sił, dwoiło mu się przed oczami. Czyżby to miał już być koniec? Nowy fortel Voldemorta? A może nie? Może Hogwart ma zupełnie innego wroga i jemu, Potterowi, przyjdzie tu polegnąć, nie pokonawszy Czarnego Pana? Poprawił okulary, wycelował w jednego z siwych… Wtedy z portalu coś wyszło. Coś dużego.
     Przypuszczalnie nawet Hagrid nie widział czegoś podobnego. To było wielkie, pękate, z dużą ilością macek. Nie szło ani pełzło, lecz jakby sunęło ponad ziemią. I co najgorsze – miało na sobie długą, bogato wyszywaną szatę, co pozwalało sądzić, że to coś kiedyś było człowiekiem. Bądź istotą zbliżoną.
     Harry wpatrywał się jak zahipnotyzowany w potwora, przed którym nawet reszta napastników jakby ustąpiła. Macki na głowie… tego czegoś zadrżały, poruszyły się i uniosły. Wyleciała z nich wielka, zielona kula. Zielona jak avada. Leciała prosto na Pottera…
     Nie mógł się ruszyć. Czas jakby się zatrzymał, magiczny pocisk wydawał się przemierzać korytarz w ślimaczym tempie, a Harry tylko wpatrywał się. Zauroczony? Przeczuwając nieuniknione?
       Nagle ktoś z całej siły wpadł na niego z boku, podcinając mu kolana. Potter uderzył głową o posadzkę i stracił przytomność…

5 komentarzy:

  1. O jestem pierwsza :D.
    Nie wiem co tu mówić, perfekcyjne jak zawsze. Układanie piramid z krzeseł i aranżacja wnętrz no kurcze xd. Tylko kurcze co to to coś na końcu jakieś takie nie wiadomo co? Czekam na kolejny.
    I dodam jeszcze tylko, że świetnie czyta się twojego bloga, bo nie silisz się na humor jak to niektórzy próbują. On jest u ciebie taki naturalny :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ach widze kolejny nowy rozdział xp

    Mam zaszczyt zaprosić na Rozdział 008 „Między jawą a snem” na adres bloga: www.niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com. Życzę miłego czytania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za komentarz u mnie! :* Co do Twojego posta to wszystko bardzo mi się podoba, zgadzam się z poprzedniczką, że humor u Ciebie jest bardzo naturalny, a to bardzo duży plus! :) Tak trzymaj. Jedynie szkoda, że rozdział taki króciutki.. Pozdrawiam, www.aksmel.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam.
    Z tej strony Wigon Bader .
    Dziękuję za wybranie mnie, do oceny twego bloga.
    Pragnę poinformować, iż zgłoszenie do oceny tego bloga zostało przyjęte. Twój blog znajduje się na miejscu drugim, wśród blogów czekających na ocenę.
    Serdecznie pozdrawiam,
    Wigon Bader

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezły zwrot akcji. Bardzo nieoczekiwany i budzący emocje.

    OdpowiedzUsuń