piątek, 14 lutego 2014

Epilog

Ponad półtora miesiąca później

      Harry siedział na kanapie w pokoju wspólnym Kluchonów, o tej porze jeszcze prawie zupełnie pustym, i z podnieceniem oczekiwał na przyjście Malfoya. Dopiero poprzedniego dnia Draco wyszedł od św. Munga, gdzie od grudnia wychodził z traumy spowodowanej tym, co się zdarzyło w Malfoy Manor.
Wielu innych uczestników bitwy ze śmierciożercami również trafiło do Munga, ale wyszli znacznie szybciej, natomiast Draco był zdecydowanie najbardziej poszkodowany i wymagał najstaranniejszej opieki. Harry często do niego zaglądał, teraz zaś platynowiec wracał do Hogwartu.
Niedługo po tym, jak Lukrecja de Volaille oddała życie, aby zgładzić Czarnego Pana, na miejscu pojawili się aurorzy, których zdążyła zawiadomić, zanim sama przekroczyła bramę Malfoy Manor. Szybko zabezpieczyli miejsce, ewakuowali rannych, aresztowali jeszcze żyjących śmierciożerców, wynieśli zwłoki. Szczątki Voldemorta trafiły podobno do Departamentu Tajemnic, natomiast na pogrzeb poległych członków Szóstego Domu stawiła się duża część Hogwartu. Profesor de Volaille pochowano pod prostym marmurowym nagrobkiem, na którym wyryto Order Merlina I klasy oraz tajemniczą inskrypcję niezrozumiałym pismem.
Powoli sprawy wracały do normalnego życia. Powoli, ale do przodu. Oczywiście, nie wszystko mogło być tak jak dawniej, ale…
Harry usłyszał kroki i odwrócił głowę ku wejściu. To Draco nadchodził, niosąc coś pod pachą, więc Potter drgnął i rzucił się na jego spotkanie.
- Cześć – Draco cmoknął Harry’ego w policzek. – Akurat mi się udało wrócić na same walentynki!
         I wręczył Potterowi płaski prostokąt owinięty we wzorzysty papier.
 - Chciałem ci kupić jakiś ładny obrazek do powieszenia w sypialni prefekta, ale nie wyobrażasz sobie, jakim kiczem ostatnio jest zalana Pokątna - wyjaśnił.
      Harry rozpakował prezent i kopara mu opadła. Na obrazie było widać kłębowisko ciemnogranatowych, fioletowych i purpurowych chmur, gdzieś w dole słabe światła małego miasteczka… A wśród tych chmur Potter walczył z Voldemortem, który, nie wiedzieć czemu, był ubrany na bordowo i trzymał długą czarną laskę. Sam Harry został przedstawiony z ognistym mieczem, a na przedramionach miał wytatuowane smoki.
- Co to ma być? – sapnął Złoty Chłopiec. – Przecież w ogóle nie tak było! Cały czas leżałem pod stertą zwalonego tynku!
- Heh, to i tak był jeden z mniej kiczowatych egzemplarzy – zauważył Malfoy. – Co byś powiedział na żywy obraz, na którym tak mocno walisz Voldemorta w twarz, że mu sztuczna szczęka wylatuje?
- Zaraz, ty mówisz poważnie?
- Z drugiej strony, to i tak lepsze niż te wszystkie rysunki, które dostaję pocztą od mugolskich fanek. Niektóre z nich są naprawde pieprzne… - Draco zaczerwienił się. – A najlepsze jest to, że one, jedna w drugą, myślą, że to ja zawsze jestem na górze!
- Zaraz będziesz – powiedział Harry. – Na kolana.
      Draco usiadł więc na kolanach Pottera i obaj zaczęli się sycić własną bliskością, której tyle czasu byli pozbawieni. Harry wtulił twarz w platynowe włosy ukochanego, jedna z jego dłoni owijała się o kolano Malfoya, a druga gładziła jego brzuch i klatkę piersiową, wargami łapczywie chwytał jego szyję. Draco jęczał cicho, dotyk Pottera przyprawiał go o słodki paraliż. Harry miał ochotę położyć go na kanapie i skończyć to, co zaczęli, dając mu najpiękniejszy prezent walentynkowy…
- Kartkę przynajmniej mu dałeś? – odezwał się głos Rona Weasleya.
       Chłopcy gwałtownie oderwali się od pieszczot i stwierdzili, że do pokoju weszli Ron z Hermioną.
- No właśnie, Draco – uśmiechnął się zakłopotany Harry. – Byłbym zapomniał…
     I podał Malfoyowi kopertę z czerwoną pieczątką w kształcie serca. Draco spojrzał na niego z miłością. Tymczasem Ron usiadł na krześle tyłem do przodu, a Granger usadowiła się na sąsiedniej kanapie.
- Właśnie wynalazłam nowe zaklęcie – pochwaliła się. – Expeljarmuż.
- No i co robi to zaklęcie? – zdziwił się Potter. – Czym się różni od zwykłego Expelliarmusa?
- Wytrąca przeciwnikowi z ręki warzywa lub owoce – wyjaśniła Hermiona.
- Znaczy, może się przydać do obrony przed napastnikiem uzbrojonym w świeże owoce? – upewnił się Malfoy. – Na przykład w banana?
- Tak właśnie – uśmiechnęła się Granger.
- Jesteś genialna! – przyznał Draco, a Harry spojrzał na niego z zazdrością.
- A wy dostaliście od kogoś kartki? – zapytał, aby jak najszybciej zmienić temat.
- Od Snape’a – Hermiona uśmiechnęła się. – Długi list miłosny, złożony w większości z jego użalania się nad sobą. Ale i tak stał się o wiele sympatyczniejszy, od kiedy mianowali go opiekunem Kluchonów. Powiadam wam, jeszcze parę miesięcy i przefarbuje się na złoty blond.
      Draco pochwalił się walentynką, którą dostał od Harry’ego. Zawierała wiersz:
               
Mój Draku
Chłopaku,
Ty kochaj,
Nie szlochaj,
Na miotle
I w kotle,
Jak pragnę,
To zagnę.

Nagle rozległ się szloch. Okazało się, że to Ron płakał.
- Co jest, Weasley? – zapytał Malfoy. – Załamał cię fakt, że Harry lepiej od ciebie imituje księdza Bakę, chociaż to ty jesteś podobno następcą Beedle’a?
      Ron nie odpowiedział, tylko ze łzami w oczach pokazał przyjaciołom kartkę, zapisaną czerwonym atramentem i ślicznie pachnącą.

Drogi Ronaldzie!
Jeżeli to czytasz, to znaczy, że już przekroczyłam Zasłonę. Wobec tego nie ma już między nami stosunku służbowego, a więc mogę to w końcu powiedzieć: zawsze mi się podobałeś. Życzę Ci szczęścia.
Całuję, Lukrecja <3

        Zapadło ciężkie milczenie.
- Cóż, Granger… - odezwał się w końcu Draco. – Wygląda na to, że od kiedy profesor de Volaille zabrała ze sobą do grobu wiele tajemnic związanych z Szóstym Domem, ty pozostajesz najbardziej zorientowanym człowiekiem w temacie.
- Pani profesor wiele mnie nauczyła – przyznała Hermiona. – Ale wątpię, żeby w najbliższym czasie groziło nam niebezpieczeństwo ze strony Dagoth Ura. Nie teraz, kiedy Voldemort już nie żyje.
       Malfoy spojrzał na nią zaintrygowany.
- To wyjaśnij mi jedną rzecz – powiedział. – Śmierciożercy jakoś się zorientowali, że kiedy jeden z Kluchonów znajdzie się w opałach, wszyscy inni natychmiast wiedzą, gdzie go szukać. Założyli mi bransoletę, żeby uniemożliwić ten kontakt. Ale wy i tak przybyliście. To o co biega?
- Harry jako jedyny poczuł, że jesteś w niebezpieczeństwie – stwierdziła Granger. – Księgi Klimpfjallu podają, że więź pomiędzy Kluchonami jest bardzo mocna, ale jeszcze mocniejsza od niej jest więź prawdziwej miłości.
        Słysząc to, Draco jeszcze raz spojrzał na Pottera i namiętnie go pocałował.
- I dokąd teraz pójdziesz, Malfoyu? – zapytał Ron. – Malfoy Manor w zasadzie jest twoje.
- Nie chcę tam wracać – Draco sprzeciwił się od razu. – Kazałem skrzatom zrobić porządek, ale moja noga tam więcej nie postanie.
- Trudno ci się dziwić – przyznała Hermiona ze współczuciem.
- Poza tym ciotka Bellatrix jest gdzieś na wolności i może w każdej chwili wrócić.
- Faktycznie – Ron pokiwał głową. – Wkrótce po tym, jak zginął Voldemort, uciekła przez okno razem z tym pajacem w kraciastej szacie.
- Synchroniusz Walruss – przypomniała Granger. – Szkoda, że uciekł. Jeszcze tego by brakowało, żeby został nowym Czarnym Panem, ma ku temu odpowiednie ambicje.
- Spokojna głowa, Moody mu wyrobi papiery – powiedział Harry z nadzieją.
            Po bitwie w Malfoy Manor Korneliusz Knot podał się do dymisji wobec oskarżeń o nieudolność i zbyt łagodne podejście do śmierciożerców. Nowym ministrem magii został Alastor Moody, który od razu zapowiedział „niewybaczalność dla Niewybaczalnych”.
- Jutro wyślę rodzicom paczki do Azkabanu – stwierdził Draco. – W Miodowym Królestwie dali mi zniżkę dla stałych klientów.
- To co, wprowadzisz się na wakacje do mojego wujostwa? – zaproponował Potter.
- Pomyślę – Malfoy wyszczerzył się drapieżnie. – Z tego, co mi opowiadałeś, ta znajomość może być bardzo interesująca, muahahahahaha.

     Posiedzieli w pokoju wspólnym jeszcze kilka godzin, a potem wybrali się na spacer po murach Hogwartu. Kiedy tak spokojnie szli, a lekki zimowy zefir powiewał im w twarz, nagle podbiegła do nich Pansy Parkinson. Wcisnęła Harry’emu do ręki jakąś hebanową kasetkę z mosiężnymi okuciami.
- To dla was, na walentynki – wyjaśniła zarumieniona i odbiegła.
       Potter niepewnie otworzył pudełeczko. W środku, na czerwonej aksamitnej wyściółce, leżały dwa duże pierścienie. Hermiona poświeciła różdżką i okazało się, że oba są platynowe, misternie rzeźbione w wyuzdane kłębowisko nagich ludzi.
- Co to jest? – zdziwił się Harry.
       Granger od razu rozpoznała prezent, który dostali Potter z Draconem.
- To starożytny artefakt – pierścienie kochanków Bulqize. Jeżeli ludzie mają je na sobie, idąc do łóżka, to wtedy… no… - Hermiona się zaczerwieniła i spuściła wzrok – nie dość, że wszystko czują mocniej, to jeszcze każdy z partnerów czuje to samo, co ten drugi.
- Czyli coś w sam raz dla nas – Draco objął Harry’ego w pasie, oblizując się namiętnie. – Pansy jednak ma głowę na karku.
- Malfoyu, nie bądź zbereźny – skarcił go Potter, wyswabadzając się z jego objęć. – Lepiej od razu zaniosę to do sypialni, bo jest jeszcze wcześnie i kto wie, co ci strzeli do głowy…
           
       Poszedł więc odnieść pierścienie i schować gdzieś, nie wiem, może pod materacem. Kiedy już był pod drzwiami sypialni prefektów, nagle na progu zobaczył kartkę z czerwonym sercem. Co to może być? Podniósł i rozłożył.

Kochany Harry,

Dawno temu wpadłeś mi w oko… Teraz nie mam oka i nie mam problemu! Cieszę się z Twojego szczęścia z Draconem. Uzdrowiciele mówią, że blizna na pół twarzy zostanie mi do końca życia. Zapewniam Cię, że moja przyjaźń do Ciebie też.
Buziaki,
Kasandra

       Harry stał na progu oszołomiony, z hebanową szkatułką w jednej ręce, a kartką od Kasandry w drugiej. Czyli że ona przeżyła? I nikt mu o tym nie powiedział? Zdążył przecież Kasandrę już opłakać jako poległą. Wielu widziało, jak pada na ziemię zakrwawiona, ale nikt nie widział ciała. I na pogrzebie też nikt nie był…
Potter wszedł do sypialni i schował pudełko z pierścieniami Bulqize do szuflady w szafce nocnej. Potem usiadł ciężko na łóżku, nowina wyraźnie go przytłoczyła.
Nie wróciła do Hogwartu, więc co się z nią dzieje? I kto w takim razie podrzucił list? Cho Chang? Nie, przecież ona nie jest Kluchonką, nie weszłaby do tej części zamku… Tajemnice, tajemnice…
Wtedy jego wzrok pochwycił ostatnie zdanie listu:

PS. Mój ojciec, Syriusz Black, byłby dumny z nas obojga.

       Nie mógł już Harry nic poradzić i popadł w ciężką melancholię. Siedział na łóżku i wzdychał. Właściwie dlaczego? Przecież z Draconem było mu dobrze, a Kasandrę traktował jak przyjaciółkę, zresztą ona sama już od dawna wydawała się być z tym pogodzona. Ale jednak coś musiało być tam w głębi… No i dziewczyna straciła oko i pół twarzy. Musi to dla niej być prawdziwa tragedia, zwłaszcza, że dawniej prześladowali ją za wygląd…
        Ale Syriusz Black? O czym jeszcze Harry nie wie?
      Wstał, wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Wracał do swoich przyjaciół i do słodkiego Dracona – wszyscy troje czekali na niego na murach, może marzli. Kto wie, może i Kasandrę jeszcze przyjdzie mu kiedyś spotkać? Do tej pory żałował jej tak samo, jak żałował profesor Lukrecji de Volaille, która dała im wszystkim bogactwo i szczęście, jakiego się nie spodziewali. Jej już nigdy nie zobaczy, nie będzie miał szansy jej podziękować…
      I w tym momencie przypomniał sobie to, co mu powiedział Neville Longbottom na przerwie po lekcji obrony przed czarną magią. Wtedy Harry go zlekceważył, sądząc, że Neville cytuje mu brudnopis swojego najnowszego poematu, ale teraz słowa kolegi przypomniały mu się z całą ostrością.

       Longbottom twierdził, że kiedy był w poprzedni weekend w Hogsmeade, nieopodal jadłodajni „GoBlin” widział Lukrecję de Volaille. Było to zupełnie niemożliwe, Neville widział jej śmierć tak samo jak Harry i obaj przyszli na pogrzeb. Jednak osoba, którą zobaczył na ulicy, była nie do pomylenia z kimkolwiek innym. Ta pełna sylwetka, te dwukolorowe włosy, z jednej strony czarne, z drugiej kasztanowe… Szła pod rękę z wysokim brodaczem w eleganckim ubraniu i z laseczką. Oboje wyglądali olśniewająco, ale o dziwo nikt z przechodniów nie zwracał na nich uwagi. Rozmawiali spokojnie i Neville rozpoznał głos byłej opiekunki Szóstego Domu. Nie dosłyszał, o czym mówili, z ich konwersacji wychwycił tylko dwa słowa: „Drżące Wyspy”.

3 komentarze:

  1. Będzie jakąś kontynuacja?

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie tez cos dla potterheads ;)

    podoba mi sie^^ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny pomysł, świetnie napisane :D
    [Świat Rowling w nowym świetle? W niebie wiedzą, jak to wygląda -> http://heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń