Harry stał na
peronie 9 i 3/4, oczekując przyjazdu Hogwart Expressu. Zastanawiał się,
dlaczego właściwie na tablicach widniała liczba „9,75” zamiast „9 ¾”, ale nie
potrafił znaleźć odpowiedzi. Może Ministerstwo znowu coś nowego wymodziło.
Prawie wszyscy zgadzali się, że ostatnie wydarzenia oznaczają okres wielkich
zmian w świecie czarodziejów. Ale jak to, tablice na dworcu też?
W pociągu
szybko znalazł przedział, w którym siedzieli Ron i Hermiona. Dosiadł się do
nich, wymienili się opowieściami o tym, jak spędzili wakacje. Dopiero wtedy
Harry zorientował się, że oprócz nich trojga ktoś jeszcze siedzi w wagonie.
Była to
czarnowłosa dziewczyna w ich wieku, o dość subtelnej urodzie. Miała lekko zadarty
nos, równie lekko wydatne kości policzkowe i wąskie, lecz szerokie wargi. Z
zaciekawieniem spoglądała na Harry’ego i jego przyjaciół, ale milczała. Potter
zdał sobie, że zupełnie jej sobie nie kojarzy. Od czasu do czasu rzucała na
niego spojrzenia spod długich rzęs, ale milczała dalej.
- Cześć – z inicjatywą wystąpił
Ron. – Czy ty też jedziesz tym pociągiem?
- Ron, a to cię maznę – zwróciła
mu uwagę Hermiona, po czym zwróciła się do nieznajomej. – Razem jedziemy do
Hogwardu, więc poznajmy się.
- Ta, do Hogwardu – skrzywił się
Weasley. – Przyganiał kocioł garnkowi.
- A skąd wiesz? – Granger
spojrzała na niego z wyrzutem. – Skoro z peronu 9 i ¾ zrobili peron 9,75, to
może i Hogwart przemianowali na Hogward?
- W „Proroku” nic nie pisało – Ron
wzruszył ramionami. – Ale nie przerywajmy naszej nowej koleżance.
- Nazywam się Kasandra Swiftsure
– wyznała czarnowłosa. – Przenieśli mnie do was z Durmstrangu, chyba na stałe.
Uśmiechnęła
się tak uroczo, że Harry’emu zrobiło się takie „kch” w środku, a Ron przez
dłuższą chwilę nie mógł wyjść z podziwu na widok jej zębów. Na brodę Merlina,
nie dość, że nieskazitelnie białe i równe, to jeszcze wyglądały na prawdziwe!
Takiego połączenia nie spotyka się codziennie…
Przez resztę
podróży rozmawiali sporo, ale ze względu na obecność Kasandry, zarówno ona, jak
i drużyna Harry’ego ograniczali się do pospolitych gadek o wszystkim i niczym,
tak zwanego smolonego talku.
Wysiedli na
stacji Hogsmeade, jak co roku, i powozami zaprzężonymi w testrale dojechali do
Hogwartu, też jak co roku. Wtedy też Harry stracił z oczu Kasandrę, wmieszała
się gdzieś w tłum. Za to do powozu dosiadł się Neville Longbottom.
Przed wejściem
dostrzegli Hagrida, prowadzącego grupę onieśmielonych pierwszorocznych. Na ich
widok leśnik odwrócił się i z poważnym wyrazem twarzy spojrzał na Pottera.
- Sporo się zmieniło… - powiedział.
Hogward i 9,75 rządzą! Świetne, naprawdę świetne:)
OdpowiedzUsuńWybitna spostrzegawczość Harry'ego mnie powaliła. Siedzi w przedziale z przyjaciółmi, rozmawia i dopiero po jakimś czasie zauważa, że jest z nimi jeszcze jakaś nieznajoma dziewczyna...
OdpowiedzUsuńPytanie Rona powaliło inteligencją. Nie, siedzi sobie w przedziale o tak, dla zabicia czasu. Wcale nie wybiera się do Hogwartu.
[dodane, błędy], (odjęte)
„Potter zdał sobie [sprawę], że zupełnie jej (sobie) nie kojarzy”
„Od czasu do czasu rzucała na niego spojrzenia spod długich rzęs, ale milczała dalej” - spojrzenia to nie noże, by nimi rzucać. Nie może być po prostu „spoglądała”?
„Ron, a to cię maznę” - nie rozumiem tego zdania... To ma być groźba? Piszesz, że zwróciła uwagę, ale... Jak?
Zwróciła mu uwagę, żeby się nie popisywał, za pomocą dyskretnej groźby (chyba jakiś regionalizm mi wyszedł).
Usuń