piątek, 12 października 2012

Rozdział 2


     Kapelusz Przydziału. To była jedna ze zmian wprowadzonych w Hogwarcie od nowego roku. Podobno Dumbel któregoś razu założył Tiarę, żeby się przekonać, czy jeszcze działa, i zdrowo się od niej nasłuchał. Powiedziała, że jest może i starym, ale porządnym kapeluszem i ma już potąd, że wszyscy mówią na nią „Tiara”. Wobec tego od nowego roku została oficjalnie przemianowana, jak trzeba. Podobno kasę na ten krok wyłożył z własnej kieszeni niejaki Horacy Worblehat, pracownik innej instytucji kształcenia czarodziejów.
    Jednak na tym nowości się nie kończyły. Kiedy już Kapelusz Przydziału zakończył swoją pieśń, okazało się, że zanim przystąpi do przydzielania pierwszoroczniaków do poszczególnych domów, muszą zostać ponownie przydzieleni niektórzy uczniowie z lat starszych. Chodziło o to, że skoro teraz Tiara nazywała się Kapeluszem, przydziały dokonowane wcześniej za pomocą Tiary mogłyby się w Ministerstwie wydawać nieważne. Oczywiście nie szło przydzielić wszystkich uczniów raz jeszcze, ale Dumbledore wybrał kontrolną grupę około stu osób. Harry też znalazł się między nimi. No pięknie, przecież przez Tiarę, czy tam Kapelusz Przydziału wydłuży się czas do kolacji!
    Harry usiadł na stołku i przywdział Kapelusz. Ex-Tiara chwilę coś poględziła, jak to zwykle miała w zwyczaju, a potem donośnym głosem oznajmiła: „HUFFLEPUFF!”
     Wszyscy zamarli z zaskoczenia, a już Harry najbardziej. Przecież wszyscy doskonale wiedzieli, że Tia… znaczy Kapelusz nigdy się nie mylił. Potterowi przebiegła przez głowę straszna myśl, że może przez te wszystkie lata zmienił mu się charakter. Trudno się mówi. Zanim jednak zdążył zdjąć Nakrycie Głowy Przydziału, usłyszał cichy głos:
- Po uczcie idź pod Łazienkę Jęczącej Marty.
     Harry był tak zszokowany tym, co się wydarzyło, że nawet nie zauważył, jak Draco Malfoy zostaje przydzielony do Ravenclawu. Co dziwne, Smok, w odróżnieniu od Złotego Chłopca, nie wydawał się ani trochę rozczarowany.

     Tak, jak kazał Kapelusz, po uczcie Harry poszedł pod Łazienkę Marty J. Znalazł się w grupie kilkudziesięciu uczniów ze wszystkich domów. Byli tu, co zauważył z ulgą, Ron i Hermiona. Był także Cedryk Diggory i ta nowa Swiftsure, gdzieś w głębi mignęła też platynowa czupryna Draco Malfoya.
    Przyszła Dolores Umbridge z bardzo urzędowym wyrazem twarzy. Towarzyszył uczeń o bliskowschodniej urodzie oraz dość niska a pulchna nauczycielka, której Harry nigdy przedtem nie widział. Miała włosy z lewej strony czarne, a z prawej kasztanowate.
- Moi drodzy, mam dla was wiadomość najwyższej wagi – powiedziała Umbridge. – Z dumą informuję, że zostaliście wybrani spośród wielu. Domy, do których oficjalnie przydzieliła was Tiara… tfu, Kapelusz Przydziału, to tylko przykrywka. W rzeczywistości wasz dom to Klimpfjall.
         Wśród uczniów zapanowała konsternacja.
- Klimpfjall? A cóż to takiego? – odważyła się w końcu zapytać Hermiona.
 - Szósty Dom – powiedziała Umbridge. – Dom Ucieczki, Dom Samooświecenia, Dom, Którego Pozornie Nie Ma, założony przez Klausa Klimpfjalla, niedoszłego narzeczonego Helgi Hufflepuff. Siedemdziesiąt lat temu został zlikwidowany i dopiero w tym roku Ministerstwo Magii zdecydowało się go reaktywować.
         Twarze wszystkich wpatrywały się w Dolores z napięciem.
 - Od dziś wasza dewiza to „Spełnienie, przyjemność, samorealizacja”. Klimpfjall powstał w dwóch celach. Po pierwsze, aby dawać czarodziejom maksymalne zadowolenie z życia, bo spełnieni będą w stanie lepiej pracować dla dobra ogółu. Po drugie, po to, by rozwijać metody uzyskiwania zadowolenia, z których korzystać będą także inne domy, a nawet mugole. Ze względu na specyficzny charakter tego domu, przydzielani są do niego dopiero uczniowie szóstego i siódmego roku. Chodzi o kwestie dojrzałości.
- Czegoś nie rozumiem – powiedział Harry. – Wszyscy wiedzą, że domy w Hogwarcie są cztery. Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw, Hufflepuff. Dlaczego Klimpfjall nazywa się Szóstym Domem? Gdzie w takim razie ten piąty?
- Niektóre stare opracowania „piątym domem” nazywają zwolenników czarnej magii – odrzekła Umbridge. – Kluchonów często się z nimi niesłusznie utożsamia, dlatego, żeby uniknąć nieporozumień, nadany im został przydomek Szóstego Domu. Podobno miał z tym coś wspólnego czarodziej z bardzo dalekich stron, czy wręcz zupełnie innego świata, Dagoth Dreyfus, ale osobiście nie wierzę w te źródła. Zresztą, jak by nie było, Klimpfjall nie uniknął kontrowersji. Zwyczaje Kluchonów wydawały się niektórym wpływowym osobom zbyt libertyńskie, to zaś prowadziło do skojarzeń z adeptami Czarnych Sztuk, czy zgoła śmierciożercami, i przyczyniło się do jego likwidacji. Z drugiej strony Klimpfjall bywa czasem, równie niesłusznie, uznawany za „zbrojne ramię” Hufflepuffu. Puchoni, Kluchoni – co za różnica… Zresztą wszyscy dowiecie się sami, co za różnica.
         Umbridge spojrzała na niską nauczycielkę stojącą obok.
 - Opiekunką domu jest Lukrecja de Volaille – przedstawiła ją. – Została tu przysłana prosto z ministerstwa. Natomiast funkcje prefekta będzie pełnił Murtaza az-Zahari.
         Śniady uczeń stojący po lewicy Umbridge ukłonił się.
- Wasz kolega przybył z Beauxbatons w zeszłym roku i wdrażał się indywidualnie do objęcia tej funkcji – wyjaśniła profesor. – Był to zarazem program pilotażowy mający przygotować grunt pod reaktywację Klimpfjallu. Teraz Szósty Dom rozpoczyna działalność pełną parą.
- Hurra! – zawołał az-Zahari, a świeżo wysortowani Kluchoni podchwycili jego okrzyk.
Harry był pełen obaw. Co to znowu za kolejne sztuczki? Dobrze, że Ron i Hermiona są tu razem z nim, ale ten Draco… O, Blaise Zabini też się znalazł. Stoi obok Kasandry Swiftsure. No i co, niech sobie stoi, mówił Potterowi rozum, ale jednak emocje z jakiegoś trudnego do zidentyfikowania powodu go gryzły.
- I jeszcze jedna rzecz – powiedziała de Volaille. – Klimpfjall jest domem ściśle tajnym, dlatego oficjalnie należycie do innych domów, nosicie ich barwy i korzystacie z ich dormitoriów. O jego istnieniu, oprócz nas tu zebranych, wiedzą tylko profesorowie Dumbledore, Umbridge i Flitwick, a także Hagrid. Poza tym – buzia na kłódkę! Nie mówcie ani kolegom, ani nauczycielom, ani rodzinie. Profesor Snape może coś podejrzewać, bo kilka lat temu sam wnioskował o reaktywację Klimpfjallu, ale on w szczególności nie powinien wiedzieć.
- Będziemy milczeć jak zaklęty grób – obiecał Diggory.
            Murtaza az-Zahari klasnął w dłonie.
- No dobra, teraz wszyscy do dormitoriów. Mieliście dzień wyjątkowo pełny wrażeń.

6 komentarzy:

  1. Nakrycie Głowy Przydziału mnie rozwaliło, po prostu wbiło w glebę :D Mam pewne podejrzenia co do tej "samorealizacji"... Biedny Snejpik, wnioskował o przywrócenie Szóstego Domu, a teraz nawet nit mu o nim nie powie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu wiem dlaczego mowa o Szóstym Domu. Fajny pomysł, ciekawy. Tylko dlaczego postanowiono ten dom reaktywować w tajemnicy? Co by się stało, gdyby ktoś o nim wiedział?
    Pozostałe zmiany mniej mi przypadły do gustu - co za różnica czy Tiara czy Kapelusz? Tiara brzmi dostojniej... Serio, to dla mnie trochę na siłę - żeby zmian było dużo, a nie tylko jedna. Może wśród wielu coś pozostanie niezauważone... Ha, taki był zamysł? Odwrócenie uwagi od domu licznymi zmianami w świecie czarodziejów? Bardzo pasuje do polityki.
    „Przyszła Dolores Umbridge z bardzo urzędowym wyrazem twarzy” - wyraz twarzy nosił monokl i głośno tupał. Sugerujesz, że jest osobą/rzeczą - z kim/czym przyszła? Z wyrazem twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym Kapeluszem to taka cienka aluzja - w oryginale był "Sorting Hat", a polski tłumacz zrobił z niego "Tiarę", u mnie to jest odwrócone. Naturalnie w wersji angielskiej, nad którą właśnie pracuję, będzie znów na odwrót (Hat->Tiara).

      Usuń
  3. Nazwa ,,Kluchoni" mnie rozwalila. Hahahahaha!!!!! Podoba mi sie i to baaardzo ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. „Kluchoni”? Żenada. Lien miała rację - próbowałaś na siłę stworzyć coś fajnego. Sorry, ale ci nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mylisz się. Prawdziwa żenada jest dopiero później.

      Usuń